17 marca 2020, 21:30
Już sama nie wiem..... Niby wszystko na spokojnie sobie wyjaśniliśmy, niby jest wporzadku, niby trwa sielanka...... A mi ciągle czegoś brak. Czy już oszlalam? A może szukam dziury w całym na siłę?? Już sama nie wiem.
Pojechał robić auto... A mi się wydaje, że znowu ucieka przede mną. Jeszcze słowa, że brakuje mu wyjścia??? O losie,mowi to osoba, która siła nie dało się wyciągnąć z domu, z łóżka, osoba tak leniwa, że jak wychodziłam do znajomej na chwilę potrafił w przeciągu pół godziny dziesięć razy dzwonić bym wracała. A teraz? Teraz to on jeździ... To on siedzi, gdzieś u znajomych, czy gdziekolwiek. Po ostatnich wydarzeniach, czuję się jakby uciekał właśnie przede mną.
Sytuacja z dziś (jedna z nielicznych),krzyczy że nie chce mu się jechać do pracy, że zrobi robotę na szybko, by gdzieś nie zarazić się panująca pandemią, wejdzie do lokalu sprawdzi czy wszystko ok i wychodzi. A tu niespodzianka. Spędził na jednym lokalu 40 minut, na rozmowie z dziewczyną, z której śmieje się pół firmy🤦♀️ pół naga słodka idiotka🤦♀️(przecież on nigdy nie lubial takich typaiar-byl tak bezpośrednia osoba ze krzyczał zawsze do nich jakieś głupie teksty, by pokazać ich tępotę), biespodziewal się tylk, że ktoś powiadomił mnie, że siedzi i sobie z nią świergoli i ta osoba nie może przez to wejść na lokal. 🤦♀️ Oczywiście, jak wracałam od lekarza poprosiłam, by po mnie przyjechał oo wtedy poruszyłam ten temat, dlaczego tam spędził tyle czasu, skoro boi się że się zarazi i niby tak szybko chciał wrócić do domu i o czym można gadać przez 40 minut z dziewuszka bez mózgu?? Jedyna odpowiedź, że jest fajna, taka śmieszna i gadali o różnych rzeczach??? Wtf??? Nie czaje, przecież jeszcze niedawno taki nie był. Zmieniło się wszystko.
Posiedział w domu 3 godziny, włączając film familijny, zawołał dziewczynki i kazał oglądać, pomimo tego, że chciałam by ze mną sobie poleżał. Właśnie tak nigdy też jie było, kiedyś czekał okazji byśmy mieli czas tylko dla siebie. Na koniec filmu, stwierdził, że musi jechać do mego przyjaciela auto robić,ale zajmie mu to 15 minut, wróci i spędzi wieczór ze mną. Cóż po godzinie, zadzwonił powiedział że kocha i musi posiedzieć dłużej, bo coś alternator mu zalewa.... I tak mija następne 2 godziny, go nie ma a ja... A ja siedzę sama. Z wieczora nici. Mieliśmy poprawiać nasz związek..... A ja czuję, że.... On chce go naprawić tylko dlatego, że Kazalam mu się kilka dni temu wyprowadzić Że robi wszystko by uniknąć zostania ze mną sam na sam... Już nie wiem sama, może wariuje, może sobie sama to wkręcam, może..... Ale po ostatnich wydarzeniach nie wiem już co myśleć.
2 tygodnie temu myślałam, że to moja wina, że tak rzuciłam się w wir pracy, że on czuł się zaniedbany, dlatego tak pisał ze swoją koleżanka, dlatego się odsunął odemnie, dlatego nie mieliśmy pożycia. Dziś, gdzie wyjaśniliśmy sobie te jego pisania, gdzie oboje powiedzieliśmy sobie co nas boli, gdzie ja wzięłam miesiąc urlopu i przez 2 tygodnie starałam się być najlepsza żona i kochanka - nie rozumiem już nic.
On dalej unika zbliżeń, pomimo iż w dzień podchodzi mówi że kocha, mówi czule słówka, daje buziaka w głowę. Ja już chyba swiruje.